Shali nie mogła uwierzyć. Śmiertnik zębacz? Serio? Przecież o mało jej nie zabił. No, ale jeżeli chciałaby mieć smoka, to musi zacząć od prostszych rzeczy. Czkawka prowadził ją w stronę małego, ale jakże ładnego domku. Każdy, kto ich omijał mówił:
-Cześć Czkawka!
Albo:
-Witaj wodzu!
Czkawka zapukał do dzrzwi chatki. Otworzyła ta sama blondynka, z którą tańczył w twierdzy.
-Cześć Czkawka, coś chciałeś?- powiedziała blondynka.
-Tak. Mogłabyś pożyczyć nam Wichurkę? Potrzebna do treningu. Shali się uczy.
- Jasne, tylko ją nakarmię. Głodna jak nie wiem!
Czkawka zaprosił Shali jednym gestem do środka, gdzie blondynka karmiła śmiertnika, którego nazwała "Wichurą". Niczym nie przypominała Shali tego smoka, który ją zaatakował.
Blondynka wyciągnęła kurczaka i zaczęła karmić nim smoka.
Po chwili założyłą na Wichurę siodło i wyprowadziła ją jak konia na świeże powietrze.
-No Wichurko, teraz słuchaj się Czkawusia- powiedziała.
-Dzięki- odpowiedział.
Potem zwócił się do Shali:
-No to co? Gotowa na pierwszy lot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz