To był pierwszy trening Shali. Nie mogła w to uwierzyć.
Po dłuższym czasie milczenia Czkawka spytał się jej:
-Dobra, jak wyobrażasz sobie swojego smoka?
Shali oniemiała. Od razu smok? No dobra powie...
-Wiesz co... na naszej wyspie latały takie dziwne smoki... Hmmm... rogi
na głowie i ogromniaste skrzydła. A jakie były wielkie! No ja się po
prostu w nich zakochałam! Takie majestatyczne i nieprzewidywalne...
zupełnie ja ja! Inne smoki, które obserwowałam zawsze, kiedy atakowały
to były smoki, które rodzice nazywały jakoś wandyr... wandur... no sama
nie wiem!
To były smoki, w których Shi się dosłownie zakochała, ale nie
powiedziała Czkawce o jednym smoku, który nawet do niej kiedyś podszedł,
a ona go wystraszyła i o mało jej nie zabił. Po chwili zebrała w sobie
odwagę i powiedziała:
- Był jeszcze jeden smok... jego gatunek znam... w sumie o mało mnie nie zabił, ale powiem... to był śmiertnik zębacz....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz